Parę lat temu po grubszej imprezie w pubie stwierdziłem, że wrócę do domu na piechotę, a że droga ta zajmowała mi zazwyczaj około 30 min to nie było to wyzwaniem nawet w chwiejnym stanie. Pisałem właśnie SMS do mojej dziewczyny, że już wracam kiedy otoczyło mnie czterech panów w ortalionie i poprosiło bym oddał im telefon. Podpity powiedziałem, że będą musieli go wziąć ode mnie siłą. Jak się okazało byłem tak pijany, że sekundę później potknąłem się o własne nogi i wylądowałem na chodniku tracąc przytomność. Jak się obudziłem ich nie było, a zamiast telefonu miałem limo na pół twarzy od chodnika. YAFUD
Zdarzyło się to jakieś 2 lata temu. Jestem fizjoterapeuta i mój sędziwy pacjent, jeżdżący na wózku inwalidzkim, był przywożony na zabiegi przez jedno ze swoich dzieci. Codziennie przez inne. Pewnego dnia tatę przywiozła, a później miała odebrać córka. Przyjechała swoim nowiuśkim, świeżo odebranym z salonu, autem. Po zabiegach pomagałem jej staremu tacie przesiąść się do tego super samochodu, po czym złożyłem wózek i próbowałem umieścić co w bagażniku. Niestety jakkolwiek by nie układać nie mieścił się. Pani nie zważając na moje uwagi, że raczej się nie uda wsadzić wózka do bagażnika stwierdziła iż do auta go nie weźmie, bo nabrudzi w środku. Mimo prób nie dałem rady upchnąć wózka do bagażnika. Pani stwierdziła, że "co się nie zmieści jak się zmieści". Pchnęła, wciągnęła i ... z bagażnika buchnął biały dym. Okazało się, że wózek uruchomił niezabezpieczoną zawleczkę gaśnicy. Pani wcisnęła wózek tak mocno do "bagarka", że nie sposób było go wyjąć. Cała gaśnica opróżniła się do auta, pokrywając całe wnętrze i jej starego kaliskiego ojca grubą warstwą proszku. Pani z otwartą buzia, bez słowa wsiada do auta, odjeżdża i już nigdy jej nie widziałem. YAFUD